Dnia 16 czerwca 2016r. wyjechałyśmy na wycieczkę do Iławy. Spakowane wyruszyłyśmy na stację do Kornatowa, stamtąd pociągiem do Jabłonowa Pomorskiego, gdzie miałyśmy przesiadkę do Iławy. Po dotarciu na miejsce zaczęłyśmy wycieczkę od spaceru przez całe miasto, aż do naszego miejsca zakwaterowania. Ośrodek na pierwszy rzut bardzo nam się spodobał, ale jak się później okazało niewiele czasu w nim spędzałyśmy J. Korzystając z przepięknej słonecznej pogody udałyśmy się do pobliskiej przystani, wypożyczyłyśmy rowerki wodne i w taki oto sposób zainaugurowałyśmy kilkudniowe atrakcje. Po południu spotkałyśmy się z naszym przewodnikiem panem Dariuszem by zwiedzić Iławę. Pan Darek niezwykle ciekawie opowiadał o swoim mieście, dzieląc się przy tym nie tylko bogatą wiedzą historyczną ale i życiową, dlatego też wszystkie z uwagą go słuchałyśmy. Przez kolejne dni byłyśmy na basenie, kręglach, urządziłyśmy wspólne ognisko, pośpiewałyśmy, potańczyłyśmy sobie „wyćwiczone” układy zumby itp.
Szczególne emocje wywołał w nas spływ kajakowy… Pojechałyśmy busem nad rzekę Drwęcę, pozakładałyśmy kapoki, podzieliłyśmy się na kajaki i w drogę środkiem rzeki. Pewnie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że po około pół godzinie, pogoda zaczęła się gwałtownie zmieniać. Niebo się zaciągnęło, zerwał się silny wiatr, w oddali słychać było grzmoty… Potem było już tylko gorzej… Wiatr się wzmagał, zaczął padać tak rzęsisty deszcz, że dosłownie nie było nic widać, zalewało nam kajaki, wiatr je dodatkowo spychał, do tego nad głowami trzaskały grzmoty i błyskały się pioruny. Niektóre dziewczyny krzyczały z przerażenia inne milczały z tego samego powodu, wszystkie równo się bały, Siostry i p. Viola na pewno też… Sytuacja zamiast się poprawiać z minuty na minutę stawała się coraz gorsza. Nie mogłyśmy wysiąść z tych kajaków, bo na tym odcinku praktycznie nie było brzegu. Do wody też nie mogłyśmy wskoczyć, bo groziło to wprost porażeniem pioruna (zresztą kto by się na to odważył w tych warunkach). Skryłyśmy się więc w szuwary licząc na to, że uda się to jakoś przeczekać. Na szczęście po jakimś czasie (chociaż nam wydawało się, że to była wieczność) pogoda na tyle złagodniała, że możliwe było dalsze wiosłowanie do najbliższego brzegu… Do końca zachowałyśmy zimną krew i choć całkowicie przemoczone i wciąż jeszcze przerażone, dotrwałyśmy do końca spływu. To było dla nas wszystkich niezwykłe doświadczenie, okazałyśmy współpracę w grupie, niejedna z nas przeszła samą siebie, pokonując lęki i słabości. Była to naprawdę niezapomniana przygoda, jedyna w swoim rodzaju, którą będziemy pamiętały do końca życia i wspominały przy każdym kolejnym spływie. Wszystkie inne atrakcje przy tym wypadły dość blado ale też bardzo się nam podobały. Odbyłyśmy jeszcze rejs statkiem turystycznym „Bocian” po Jezioraku, zwiedziłyśmy nowo powstały Port Iława, wzięłyśmy udział w warsztatach graffiti, miałyśmy całodniowe zajęcia zorganizowane w stadninie koni, gdzie każda z nas miała możliwość pojeździć konno.
W ostatnim dniu przewodnik zabrał nas na wycieczkę rowerową. Ze względu na pogodę trasa została zmieniona, miałyśmy bowiem udać się na ruiny zamku w Szymbarku, a zostałyśmy w Iławie, mimo to nie żałowałyśmy. Zwiedziłyśmy niemalże całe miasto zatrzymując się po drodze w wielu ciekawych miejscach. Byłyśmy m.in. w Cerkwi grekokatolickiej, miałyśmy okazje spotkać się z posługującym tam kapłanem, który opowiedział nam o tej świątyni i różnicach między wyznaniem greko, a rzymsko-katolickim. Zwiedzanie zakończyłyśmy w hotelu Stary Tartak gdzie s. Dyrektor zaprosiła wszystkich na pyszne lody. Był to już ostatni punkt naszej trwającej 5 dni wycieczki. 20 czerwca pełne wrażeń i w świetnych humorach wróciłyśmy do placówki. To był bardzo intensywny, ubogacający nas i niezapomniany czas.